- Loui?
- Co? - zapytał zaspany chłopak, lekko podnosząc głowę znad gazety, która służyła mu za nakrycie głowy.
- Powiedz, musisz wyjeżdżać?
- Tak.
- Czemu?
- [T.I.], wiesz. Mam zespół.
- Ha, z którym wyjesz po koncertach.
- Można tak powiedzieć.
Lato już się kończyło. Na ostatnie dwa tygodnie wakacji twój przyjaciel z podstawówki, Lou przyjechał do twojego domku. Codziennie chodziliście nad jezioro, albo do lasu. Nigdy - na miasto. Chcieliście być sami. Mieszkałaś w mieście, ale miałaś też domek letniskowy z dala od cywilizacji. Odziedziczyłaś go po ciotce. Z Louisem bardzo lubiliście tu przyjeżdżać. Zawsze wariowaliście, wyliście i wygłupialiście się na całego. Tym razem też tak było.
Akcją lata był wasz nocny wypad. O 2:30 po cichu (a właściwie tłumiąc śmiech), z latarkami w dłoniach wyszliście, prawie pełznąc po ziemi do domu leśniczego, pana Sellievon. Kiedy zbliżyliście się do okna sypialni wykonaliście wasz idiotyczny plan: przez uchylone okno wrzuciliście do pomieszczenia zmoczony papier toaletowy. Niestety, jeden kawałek mokrego paskudztwa wylądował na twarzy leśniczyny, pani Cluck Sellievon. Biedaczka zaczęła piszczeć z przerażenia, budząc swojego męża głośnym wrzaskiem. Rechocząc uciekliśmy w popłochu. Z daleka słyszeliśmy jeszcze krzyki:
- Steven! To bandyci! To złodzieje! Ratuj nas! Biegnij po strzelbę! Steven!
- Och, Cluck, nie przesadzajmy! To pewnie jakiś głupi sen ci się przyśnił. Nic się nie stało!
Śmialiście się z tego wydarzenia i z całą pewnością będziecie się z niego śmiać nawet za parę lat.
***
- Co dziś robimy, [T.I.]?
- Idziemy nad jezioro?
- Dobra.
Wzięliście ręczniki i inne potrzebne rzeczy i poszliście. Plaża, jak zawsze była pusta.
- Loui, co łączy krowę z leśniczym?
- Co?
- Jego żona!
- Ha! Ha! Ha!
Przewróciliście się na ziemię, krztusząc się ze śmiechu. Kiedy weszliście do wody, od razu rzuciłaś się na Louisa, żeby go podtopić. On jednak był szybszy. Przez pewien czas goniliście się, nurkując, a potem znów wypływając na powierzchnię. Trwało to bardzo długo. Kiedy zobaczyliście, że słońce staje się czerwone, a niebo przybiera barwy tęczy, by zrobić miejsce nocy, spojrzeliście na siebie.
- Oj, Lou! Żałuj, że nie jesteś tu ze swoją dziewczyną.
- Prawda...
- Magicznie, no nie?
Patrzyłaś w niebo zamyślona. Nagle znalazłaś się pod wodą. Gdy udało ci się wypłynąć, usłyszałaś śmiech przyjaciela.
- Musiałabyś siebie widzieć! Ha! Ha! Ale się rozmarzyłaś...
- Oj tam.
I chlapnęłaś w niego wodą. Chłopak tak się zdziwił, że aż podskoczył. Teraz ty miałaś się z czego śmiać.
***
Aż przyszedł dzień rozstania. Ze smutkiem patrzyłaś, jak Lou po długich pożegnaniach pakuje torby do samochodu i siada za kierownicą. Przez łzy widziałaś, jak odjeżdża. Pomachał ci. A potem spojrzałaś pod nogi i zobaczyłaś kartkę zapisaną bazgrołami Louisa:
" [T.I.], Cluck Sellivon.
Lou"
Wybuchłaś śmiechem. To były najwspanialsze wakacje w twoim życiu. Zresztą, już niedługo jedziesz do Londynu na kilkudniową wycieczkę, więc znów się spotkacie!
_________________________________________________________________________________
Hejka! Dzisiaj tak, myślę dość nietypowy imagin, z tej przyczyny, że nie jest o miłości, ale... Podoba się wam?
Agata.