piątek, 7 lutego 2014

# 11 Zayn

Siedziałam skulona w kącie. Znowu mnie pobili. To nie jest miejsce dla mnie. Jestem tu z powodu pomyłki, błędu, niesprawiedliwości. Nie byłam winna. To nie ja zawiniłam! Nie chcę, nie chcę tu być, chcę zapomnieć, nie chcę pamiętać tego dnia! Dnia sądu. Przegrałam. Nie chcę o tym myśleć. To minęło, jednak skutek tego trwa. Jestem więźniarką słynnego rosyjskiego więzienia. I to nie przez sprawiedliwy wyrok, ale za coś, czego nie zrobiłam. Dzisiaj znowu jacyś umięśnieni i wytatuowani przestępcy mnie pobili. Znęcają się nade mną dlatego, że jestem słabsza. Oni są tu przez własne błędy, ja - nie. nie pasuję tu, nie chcę tu być. Ale kiedyś to się skończy. Wstaję, podchodzę do łóżka. Pod poduszką leży zmięty i częściowo podarty plakat. Plakat One Direction. Po środku szczególnie rzuca się w oczy on. Zayn. Kiedyś stąd wyjdę. Kiedyś będę wolna. A wtedy spotkam go i już zawsze będziemy razem. Wiara. Nadzieja. Kiedyś opuszczę te mury, a wtedy wszystko się odmieni. Moje życie będzie inne.

Your dreams are near,
you can touch them,
you can make them real.
Yes, you can.
Po moich policzkach spłynęły łzy. A jeśli nie? Nie znam Zayna, nigdy go nie widziałam. Jestem dzieciuchem. Wierzę w coś takiego... Zapłakana przytulam plakat. No, jestem dzieciuchem. Jestem. Ale co innego mogłabym zrobić? Jestem tu osamotniona, sama, nie mam nikogo. Moi bliscy odsunęli się ode mnie. Jest tylko jedna osoba, jedno marzenie, jeden kierunek. One Direction. Zayn.

- Co ty odstawiasz, mała? Patrzcie! Przytula się do szmaty! - umięśniony kark, Jurij Ponijskij wpadł do mojej celi i wyrwał mi z rąk kawałek papieru.
- Zostaw - krzyknęłam z rozpaczą w głosie.

Za późno. Podarł go. Siedzę teraz na parapecie ze łzami w oczach. W rękach trzymam oko, uszy, włosy i kawałek ręki Zayna. Reszta leży obok mnie. Kiedyś go spotkam. Kiedyś moje życie się zmieni. Kiedyś będzie inaczej.

________________________________________________________________________________

Wymyśliłam ten imagin na lekcji polskiego już dosyć dawno i pisałam go, pisałam, kreśliłam, pisałam, mazałam, pisałam... Aż do dziś. Dziś przedstawiam wam Zayna - krótki, dość smutny imagin, ale smutny inaczej, pełen ndziei i ufności, no nie? mam nadzieję, że się wam spodoba, bo serio włorzyłam w niego pełno pracy.

Agata.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

# 10 Louis


- Loui?
- Co? - zapytał zaspany chłopak, lekko podnosząc głowę znad gazety, która służyła mu za nakrycie głowy.
- Powiedz, musisz wyjeżdżać?
- Tak.
- Czemu?
- [T.I.], wiesz. Mam zespół.
- Ha, z którym wyjesz po koncertach.
- Można tak powiedzieć.

Lato już się kończyło. Na ostatnie dwa tygodnie wakacji twój przyjaciel z podstawówki, Lou przyjechał do twojego domku. Codziennie chodziliście nad jezioro, albo do lasu. Nigdy - na miasto. Chcieliście być sami. Mieszkałaś w mieście, ale miałaś też domek letniskowy z dala od cywilizacji. Odziedziczyłaś go po ciotce. Z Louisem bardzo lubiliście tu przyjeżdżać. Zawsze wariowaliście, wyliście i wygłupialiście się na całego. Tym razem też tak było.

Akcją lata był wasz nocny wypad. O 2:30 po cichu (a właściwie tłumiąc śmiech), z latarkami w dłoniach wyszliście, prawie pełznąc po ziemi do domu leśniczego, pana Sellievon. Kiedy zbliżyliście się do okna sypialni wykonaliście wasz idiotyczny plan: przez uchylone okno wrzuciliście do pomieszczenia zmoczony papier toaletowy. Niestety, jeden kawałek mokrego paskudztwa wylądował na twarzy leśniczyny, pani Cluck Sellievon. Biedaczka zaczęła piszczeć z przerażenia, budząc swojego męża głośnym wrzaskiem. Rechocząc uciekliśmy w popłochu. Z daleka słyszeliśmy jeszcze krzyki:
- Steven! To bandyci! To złodzieje! Ratuj nas! Biegnij po strzelbę! Steven!
- Och, Cluck, nie przesadzajmy! To pewnie jakiś głupi sen ci się przyśnił. Nic się nie stało!

Śmialiście się z tego wydarzenia i z całą pewnością będziecie się z niego śmiać nawet za parę lat.

***
 
- Co dziś robimy, [T.I.]?
- Idziemy nad jezioro?
- Dobra.
 
Wzięliście ręczniki i inne potrzebne rzeczy i poszliście. Plaża, jak zawsze była pusta.
 
- Loui, co łączy krowę z leśniczym?
- Co?
- Jego żona!
- Ha! Ha! Ha!
 
Przewróciliście się na ziemię, krztusząc się ze śmiechu. Kiedy weszliście do wody, od razu rzuciłaś się na Louisa, żeby go podtopić. On jednak był szybszy. Przez pewien czas goniliście się, nurkując, a potem znów wypływając na powierzchnię. Trwało to bardzo długo. Kiedy zobaczyliście, że słońce staje się czerwone, a niebo przybiera barwy tęczy, by zrobić miejsce nocy, spojrzeliście na siebie.
 
- Oj, Lou! Żałuj, że nie jesteś tu ze swoją dziewczyną.
- Prawda...
- Magicznie, no nie?
 
Patrzyłaś w niebo zamyślona. Nagle znalazłaś się pod wodą. Gdy udało ci się wypłynąć, usłyszałaś śmiech przyjaciela.
 
- Musiałabyś siebie widzieć! Ha! Ha! Ale się rozmarzyłaś...
- Oj tam.
 
I chlapnęłaś w niego wodą. Chłopak tak się zdziwił, że aż podskoczył. Teraz ty miałaś się z czego śmiać.
 
***
 
Aż przyszedł dzień rozstania. Ze smutkiem patrzyłaś, jak Lou po długich pożegnaniach pakuje torby do samochodu i siada za kierownicą. Przez łzy widziałaś, jak odjeżdża. Pomachał ci. A potem spojrzałaś pod nogi i zobaczyłaś kartkę zapisaną bazgrołami Louisa:
 
" [T.I.], Cluck Sellivon.
Lou"
 
Wybuchłaś śmiechem. To były najwspanialsze wakacje w twoim życiu. Zresztą, już niedługo jedziesz do Londynu na kilkudniową wycieczkę, więc znów się spotkacie!
 
_________________________________________________________________________________
 Hejka! Dzisiaj tak, myślę dość nietypowy imagin, z tej przyczyny, że nie jest o miłości, ale... Podoba się wam?
 
Agata.


poniedziałek, 13 stycznia 2014

# 9 Harry part 4

- Hm... Dobra, Harry. - Lou uśmiechnął się chytrze - Pójdziesz teraz do [T.I.] i ją przeprosisz!
- Że co?!
- A tak.
- Nie!
- Sam tego chciałeś. Trzeba było poprosić o pytanie.
- Proszę o pytanie.
- Za późno. Idź.
Wskazał drzwi. Harry niechętnie wstał. Nie chciał tego zrobić, nie czuł się winny. Wyszedł. Kiedy przemierzał szare ulice Londynu, zrozumiał, jakim był kretynem. Dlaczego? Dlaczego tak ją skrzywdził? Przez to, że kochała swoje dziecko. Czy to jest coś dziwnego? Poczuł w sobie narastający żal, pustkę, coś, czego nie umiał nazwać. Przecież nie żałował tego, że powstrzymał cię od skoku niosącego ze sobą śmierć. On cię kochał. To była chwila słabości. Przecież nie był na to gotowy. Jest za młody na to, żeby być ojcem.
Doszedł do drzwi. Zadzwonił, a w drzwiach ukazała się osoba, którą właśnie teraz chciał zobaczyć najbardziej na świecie - ty.
- Cześć - powiedział niepewnie.
- Do widzenia.
- Czekaj!
- Na co?
- Chcę coś ci powiedzieć.
- Co?
- Przepraszam.
- Kto ci kazał?
- Louis.
- Więc jednak! Nie przyszedłeś sam z siebie! Nie przyjmuję przeprosin! Możesz już sobie iść. Wykonałeś zadanie.
- [T.I.], proszę! - krzyknął prawie załamany - On mi kazał, tak, ale teraz naprawdę to rozumiem! Kocham cię, naprawdę, naprawdę!

Z mieszkania obok wyjrzała sąsiadka, dość tęga pani Bertha Smith.
- Proszę o ciszę! Czy nie mogę już spokojnie upiec we własnym domu mięsa? I proszę spojrzeć na zegar! Już po 10:00! Cisza nocna! Proszę tak nie krzyczeć na klatce schodowej, bo naprawdę muszę upiec mięso!

Wciągnęłaś Harrego do mieszkania, przepraszając sąsiadkę.
- Czy to też kazali ci powiedzieć?
- Nie.
- Wiec przepraszasz szczerze?
- Tak.
- Ale... Nie! Mimo wszystko nie! Nie zgadzam się na to! Nie mogę, nie mam siły! To, co wtedy powiedziałeś zbyt mnie przytłoczyło. Nie.
- Och, [T.I.]! Błagam! KOCHAM CIĘ!
- Harry, po co to wtedy mówiłeś. Ja mam doświadczenie. Tyle razy mnie przepraszano... Naprawdę, wiem, jak to jest. I jeszcze jedno. Rozumiem, że kochasz mnie, ale żeby się ze mną pogodzić, musisz jeszcze zaakceptować Luke'a.
- Kogo?
- Nasz... Mojego syna. Zgadzasz się?
- [T.I], my przecież jesteśmy za młodzi...
- Zgadzasz się?

piątek, 10 stycznia 2014

# 8 Harry part 3

- To, co przed chwilą usłyszałeś. Jestem w ciąży. Co teraz?
- No...- Hazza zastanowił się przez chwilę, potem zbladł i powiedział - usuniemy TO.
- Co?! Nie!
- Jak to nie? Chcesz mieć to dziecko, [T.I.]? Ja nie.
- A ja właśnie chcę je mieć!
- Tak?
- Tak!
- [T.I.], przestań na mnie krzyczeć!
- Sam na mnie krzyczysz! Mam tego dosyć! Przychodzę podzielić się z tobą taką wiadomością a tu co?
- A może pamiętasz, w jaki sposób przedstawiłaś mi tą wiadomość? Roztrzęsiona, prawie płacząc, przerażona!
- A myślisz, ze to jest łatwe?!
- Nie! I właśnie ci to tłumaczę!
- Nie! Ty tłumaczysz, jak przed tym uciec. A ja nie chcę, nie chcę, nie chcę uciekać! Tyle razy próbowałam i co? Tak i tak nic z tego nie wyszło! Nie można się poddawać, tylko trzeba stawić temu czoło, trzeba sobie poradzić!
- Będziesz mi tu takie przemówienia odstawiać?! Wiesz, co? Pamiętam pierwszy dzień naszej znajomości. I żałuję, że wtedy tam byłem! Żałuję, że ci pomogłem! Żałuję tego!!!

Bez słowa wyszłaś z pokoju. Byłaś wściekła. On cię nie uratował, o, nie. On odciągnął chwilę twojej śmierci, ale to nie był ratunek. Nadzieja... Ludzie mówią, że ona umiera ostatnia. On dał mi nadzieję na lepsze dni. Ta nadzieja umarła! UMARŁA!!! Ale ty jeszcze żyjesz. Nie poddasz się. Zapłakana wbiegłaś do waszej sypialni.

Zaczęłaś pakować swoje rzeczy. Chwilę później wyszłaś z domu. Mimo wieczornego chłodu miałaś na sobie tylko różową koszulkę bez rękawów, legginsy i baleriny.

Nie było ci jednak zimno. Nie czułaś chłodu. Nie czułaś już nic.
- Dokąd ty idziesz? - zapytał Lou, który właśnie szedł w stronę waszego domu. Nie, nie waszego, ich.
- Do domu.
- Co? Ty, o ile mi się wydaje, chociaż mam kłopoty z pamięcią, mieszkasz tutaj...
- Mieszkałam.
- Coś nie tak?
- Nawet dużo.
- Można powiedzieć, że nie jestem już z Harrym.
- Dlaczego?
- Nie chcę o tym gadać.

***
Jakiś czas później miałaś już dom. Twój brzuch porządnie się już zaokrąglił. Dziesiątki fotoreporterów chciały robić ci zdjęcia i wypytywać, ale ty odmawiałaś, nie miałaś na to sił.
 
***
- To co, chłopaki, gramy w butelkę? - zaproponował Liam
- Jasne.
 
Na początku kręcił Zayn. Wypadło na Nialla.
- Pytanie, czy wyzwanie?
- Pytanie.
- Tak więc. Ile zjadłeś w życiu hamburgerów?
- 2297 i pół.
- Liczyłeś?!
- Tak.
-Akurat.
- Naprawdę! A cheaseburgerów 3021. Hamburgerów zjadłem 2297 i pół. Serio!
- Wariat! Liczy burgery!
Potem był Harry, który musiał polizać śmietnik, potem Liam i okazało się, że miał już 20 dziewczyn, a robił TO z pięcioma z nich (pytanie od Harrego), następnie Louis jadł surowe jajka, Niall jadł sól, Zayn powiedział, że chciał być górnikiem (to było wyzwanie, nie pytanie, ale wszyscy się śmiali), potem znowu był Niall, później Lou, a następnie wypadło na Harrego.
 
- Pytanie, czy wyzwanie? -zapytał Louis.
- Wyzwanie.
- Hm...
 
___________________________________________________________________________________
I jak wam się podoba?
 
 
 
Nie mam pojęcia, czemu dodałam akurat zdjęcie Nialla. Nie pasuje, ale tak mi się podoba.
 
Agata.



niedziela, 5 stycznia 2014

# 7 Harry part 2

1. Dla ' Kasi 1d 55'
2. 'Alexandra Janczewska', żeby było jasne, chodziło mi o to, że się pisze "ubrałam się w to", bo stylizacje sama wstawiam :)
_______________________________________________________________________________
Było pięknie. Naprawdę, sama nie mogłaś uwierzyć, że to prawda. Byliście z Harrym już od roku. Roku! Tak długo nie byłaś jeszcze z nikim. Ale to byli idioci, a on jest niesamowity. Wszystko cię cieszy, chce ci się skakać.
***
Ubrałaś się w błękitną sukienkę i balerinki tego samego koloru. Do tego białą apaszkę, zegarek i bransoletkę oraz torebkę.
 
Wyszłaś. Właściwie nie wiedziałaś dokąd idziesz. A tak, na spacer. Jednak nagle przyszło ci do głowy, żeby kupić parę ubrań.
 
 
W centrum handlowym było sporo ludzi, nie lubiłaś kolejek. Trudno. Wypatrzyłaś kilka ciekawych rzeczy.
 
 
Kiedy przymierzałaś jakąś obcisłą sukienkę, podszedł do ciebie jakiś mężczyzna.
 
- Hej, laleczko! Gdybyś nie była, to bym cię złapał! - a potem poszedł sobie chichocząc.
 
Nie rozumiałaś o co chodziło temu facetowi. Wariat jakiś? Podeszłaś do lustra, kiedy nagle usłyszałaś za sobą głosy.
 
- O, patrz, Jenny! To nasza kochana [T.I.], dziewczyna Harrego z tego żałosnego zespoliku!
- No, widzę. I o! Patrz! Chyba ktoś tu troszkę przytył!
- Hej, racja. A może... Tak! Nasza idioteczka jest w ciąży! Jak tam samopoczucie, mamusiu?
- Dorwiemy ją i tego bachora!
- Ha! Tak!
 
Nie mogłaś tego słuchać. Wybiegłaś ze sklepu, po drodze rzucając na ziemię ubrania, które chciałaś przymierzyć.
 
W drodze do domu zastanawiałaś się nad tym, co usłyszałaś. Te dziewczyny myślały... Co? One myślały, że jesteś w ciąży! A ten facet? "Gdybyś nie była"... Gdybyś nie była w ciąży!
Ale skąd? Skąd to się wzięło? Skąd im to przyszło do głowy? Przecież nie jesteś... Zaraz! Ostatnio nie czułaś się najlepiej. Jeśli... nie! To nie może być to! Ile ty masz lat, no ile? Jesteś zbyt młoda! Nie możesz być matką! Masz tylko dwadzieścia lat!
 
 
Żeby upewnić się, że to bzdura, postanowiłaś pójść do lekarza.
 
***
Stałaś przed Harrym już od pięciu minut. Twoje oczy były pełne przerażenia. Zaczynałaś coś mówić i urywałaś w pół słowa.
- Harry...
- No, powiedz to wreszcie! Co się dzieje?
- Ja... Ja jee...
- Słuchaj, masz ostatnie dziesięć sekund. Za te dziesięć sekund idę sobie stąd. Albo powiesz, albo nie.
- Dobra, ja... J-E-S-T-E...
- Czas minął, proszę pani. Koniec.
- Nie, nie, Harry, nie! Jajestemwciąży!
- Co? Nie tak szybko! Najpierw pół godziny dukasz jedno zdanie, a potem krzyczysz tak szybko, że nic nie rozumiem! Coś jest nie tak? Może pójdź do lekarza?
- Ale ja właśnie byłam u lekarza - powiedziałaś z naciskiem - I on powiedział, że... Jestem w ciąży.
Harry pobladł.
- Co?
__________________________________________________________________________________
I jak? Jak myślicie, co powie na to Harry? Czekam na wasze pomysły :)
 
Agata.



piątek, 3 stycznia 2014

# 6 Harry part 1

Była piękna, gwiaździsta noc. Słona morska bryza powiewała twoje piękne włosy. Skarpa, na której stałaś była stroma i wysoka. Pod tobą huczało morze. Po twoich policzkach spływały łzy. Jak wytłumaczyć rozpacz, która po brzegi wypełniała twoje serce? Zbyt wiele zwaliło się na twoje przecież tylko dziewiętnastoletnie barki. Zamknęłaś oczy. To się zaraz skończy. Nic cię tu nie zatrzymuje. Nareszcie spotkasz swoich dawno utraconych bliskich. Nikt po tobie nie zapłacze. Nawet on. O nie, nie on. To przecież przez niego. Wzięłaś kilka głębokich oddechów. Teraz!
***
Zmęczony po koncercie Harry postanowił się przejść. Była piękna pogoda. Na bezchmurnym bezmiarze nieba było widać jasne gwiazdy. Ta noc niosła ze sobą coś niezwykłego. Nie wiedział co. Na stromym brzegu stała dziewczyna. Widocznie ona też chciała nacieszyć się tą cudowną nocą. Nagle chłopak zauważył coś dziwnego. Ona przygotowywała się do skoku! Harry podbiegł do niej i chwycił ją w pasie. W ostatniej chwili.
***
- Czemu chciałaś to zrobić? - zapytał chłopak. Ledwo widziałaś go przez łzy, ale jego twarz wydawała ci się znajoma, a głos przywodził na myśl dawne, szczęśliwe dni.
- Zostaw mnie - odpowiedziałaś, chociaż wcale tego nie chciałaś. Zrobiłaś to instynktownie, mimo woli.
- O, nie, moja ślicznotko, nie ma mowy. Powiedz mi, co się stało.
- Chcę umrzeć.
- Aaa, a to dlaczego?
- Bo jestem sama. Nikt mnie nie kocha, nie mam przyjaciół, a mój były bez przerwy mnie zdradzał. Mam dosyć! - zaniosłaś się płaczem. Nie miałaś już siły, to cię przerastało. Rzuciłaś się w ramiona tego nieznajomego chłopaka. Pogłaskał się po głowie, jak małe dziecko.
- No, już, zamoczyłaś mi pół rękawa! Powiedz, chcesz, żeby ktoś cię kochał?
- Tak - wyszlochałaś, próbując się uspokoić.
- Dobrze. A mogę to być ja? Jestem Harry Styles.
***
Miałaś już doświadczenie. Pochopne decyzje co do chłopaków zawsze kończą się katastrofą. Wiedziałaś o tym. A dla ciebie takie katastrofy były nie do zniesienia. Byłaś bardzo wrażliwa. Ale... Ten chłopak... On był inny. Jakby małe drżące światełko w świecie wiecznego mroku. Ale to światełko będzie rosło. Rosło, rosło, aż cały świat stanie się jasny i pełny szczęścia. Taka myśl pojawiła się w twojej głowie i już znałaś odpowiedź. Może to kolejny błąd, może to przyniesie ci tylko ból, ale...
- Tak, to możesz... To MUSISZ być ty!

___________________________________________________________________________________
No, taki sobie dość krótki rozdział, ale moim zdaniem lepszy od poprzednich, przynajmniej początek. A wy, jak sądzicie? Mam jeszcze dwa pytania:
1. Wie ktoś, co to jest "Blew Triut"? Ja słyszałam, że Harry lubi ten film i że są 3 części.
2. Piszecie blogi np. z imaginami? Dajcie mi linki w komentarzu!

Agata.

czwartek, 2 stycznia 2014

# 5 Louis

Hejej! Przepraszam, że przez tydzień nie pojawiały się imaginy, ale wiecie, przerwa świąteczna :) Nie będzie ich codziennie, ale co najmniej 2 na tydzień. No, i proszę, piszcie troszkę komentarzy, ok?
_____________________________________________________________________________________
- Pamiętasz?
***
Jasne, że pamiętam. Zaczęło się dość dawno, już trzy lata temu.
Poznaliście się na koncercie. Louis zaprosił "tę ślicznotkę" na scenę. A potem poszliśmy do kawiarni. Było cudownie. Szliśmy nocą wśród światła latarni. Nasz pierwszy pocałunek... Trzymając się za ręce zbliżyliśmy się do siebie. Louis rozwarł moje usta, a nasze języki powoli się dotknęły. 

Potem było tylko pięknie. Dzień za dniem upływał spokojnie, słodko, niczym miód. Wieczorem ostre żarty i docinki chłopaków, w dzień romantyczne rozmowy, spacery... Rano budziły mnie promienie słońca muskające delikatnie moją twarz. Cieszył mnie każdy poranek, każdy dzień niósł ze sobą coś pięknego.

A potem powódź. Rozstanie

Pamiętam doskonale wodę w całym moim domu. Błoto, mokre szmaty w miejsce moich książek... MUSIAŁAM wracać. Do niego chyba to nie dotarło. Ale ja się uparłam. Wróciłam. W powodzi straciliśmy wiele cennych rzeczy. Pamiętam, jak mama płakała. Prawie bez przerwy. Też płakałam. Nie miałam już wsparcia od tej najukochańszej osoby.
Aż pewnego dnia przyszedł. Zrozumiał mnie. Pomógł nam bardzo. Pierwszy kryzys naszego związku się zakończył. Mama ma nowy dom, ja zamieszkałam z nim. 

I znów było tak, jak dawniej. Dzień, noc, dzień... aż tu nagle... Szok! Dziecko. Szczęście zmieszane ze łzami. Nie wiedziałam, czy dam radę. Lou był jednak dobrej myśli.wybraliśmy imię Peter. Ale on nigdy nie miał się urodzić. Moja choroba go zabiła. Czułam się winna, marzyłam o śmierci. Przez pewien czas czułam się ślepa. Poruszałam się  po omacku w mrocznym, pełnym pułapek świecie. Prawie nie ruszałam się z pokoju.

Ale w końcu otrzeźwiałam. Zmieniłam się. Byłam już bardziej rozważna. Nasze życie rozpoczęło się na nowo. Tym razem inne. Nie tak słodkie, ale bardziej dorosłe. Coś za coś. Ludzie mówią, ze Louis to głupek na poziomie dziecka, ale tak nie jest. To, co robi jest na pokaz dla fanów. Prywatnie jest mądry, słodki, szczery. Oczywiście nie jest za poważny, żartów nie brakuje.

Tak. Takie było nasze życie. Nasze wspólne życie. Moje i Louisa.

***
- Pamiętam

poniedziałek, 23 grudnia 2013

# 4 Liam (świąteczny)

Hej hej! Dziś króciutki imaginik specjalnie dla Elimeli. Zapraszam :)
________________________________________________________________________________

Pustka w głowie. Co ja mu dam na święta? Dla wszystkich coś już kupiłam.

Dla mamy - zestaw do makijażu
Dla taty - zegarek
Dla Matildy - bransoletki Chantelle
Dla Nialla - płytę jego ulubionego zespołu
Dla Harrego - film Blew Triut III (uwielbia I i II)
Dla Zayna - dość drogą, ale ładną bejsbolówkę
Dla Louisa - książkę kucharskoą z marchewkowymi przepisami

A co dla Liama? Nie wiem. Naprawdę nic a nic nie mogę wymyślić. Już jutro święta...

***
Już święta. Wszyscy siedzimy przy stole. Biały obrus, indyk, pudding, barszcz (polski, ale tak go uwielbiam, że namówiłam na niego chłopaków) i inne pyszne dania. Wszyscy rozmawiają i się śmieją, tylko ja nie. Jestem tak spięta! Dla wszystkich mam porządne prezenty, a dla niego, dla tej wyjątkowej najukochańszej osoby - nic. Tylko jakąś niezdarnie nagryzmoloną laurkę.
 
Rozpoczęło się wręczanie sobie prezentów. Dostałam sukienkę, trochę kosmetyków, biżuterię, jakiś film, książki i tak dalej.
 
W końcu podszedł do mnie Liam. Podał mi z uśmiechem wielką paczkę.
 
- Jej, dzięki Liam. Wiesz... Ja... Ja nie mam dla ciebie właściwie nic. Tylko to. - podałam mu mój rysunek. Był na nim on w czapce Mikołaja i ja z rogami renifera. Trzymaliśmy się za ręce.
 
- O, [T.I.], zapomniałaś? To nie o prezenty chodzi w tym szczególnym dniu. Chodzi o to, żeby być razem! Zresztą ty sama jesteś najwspanialszym prezentem! Cieszę się, że cię mam! A to... To najsłodszy rysunek, jaki widziałem w życiu!
 
***
Możecie wierzyć, albo nie, ale to były nasze najwspanialsze święta.
 
_________________________________________________________________________________
 
I co? Moim zdanie mega słodki. Mega krótki, ale słodki. Wiecie, inne imaginy najpierw piszę na kartce, a ten pisałam już od razu na czysto... Informuję, że jutro mam przerwę od imaginów.
 
 A, i życzę wszystkim wesołych, spokojnych, rodzinnych i megadirecttionerskich świąt Bożego Narodzenia!!!
 
Agata.
 
 

niedziela, 22 grudnia 2013

# 3 Niall part 3

***
Siedziałaś na swoim łóżku. No tak, Zayn to ojciec Leilie. Ale dlaczego tak zareagował? Mógł się cieszyć, albo szaleć ze złości, ale tak wyjść bez słowa? Karmiłaś właśnie Leilie. Była ubrana w niebieski śpioszek w kwiatki. Cudowne maleństwo.

Do pokoju wszedł Zayn. Był wyraźnie zmieszany.
- [T.I.]... Ja nie wiedziałem. Teraz powiesz Leilie, że to Niall jest jej tatą... Nic dziwnego. Ale chcę, żebyś wiedziała, że ją kocham. Mogę za wszystko płacić...
- Nie musisz - odpowiedziałaś sucho.
- [T.I.], proszę! Ja też chcę mieć jakąś rolę w jej życiu!
***
Teraz Leilie ma mamę - ciebie, ma Nialla, Ell i tatę - Zayna. Wszyscy ją kochacie. Nie kochasz Zayna, ale jesteście przyjaciółmi i zawsze będziecie kochać waszą córkę.

- Gdzie jest Leilie - zapytałaś Nialla
- Już śpi.
- Oj - mruknęłaś zarzucając mu ręce na szyję.
Wasze usta złączyły się w jedność. Przez chwilę wasze języki przetaczały się po sobie, a potem rozpoczęła się ich walka. Powoli napierały na siebie.
Rozłączyliście się. Trzymając się za ręce zeszliście na dół.

KONIEC
___________________________________________________________________________________
Podoba wam się zakończenie? moim zdaniek jest idiotyczne. Najgorsze z całego imagina. Teraz będą dwa krótsze. Zapraszam do czytania :)

sobota, 21 grudnia 2013

# 2 Niall part 2

***

Byłaś z Niallem już kilka tygodni. Byliście bardzo szczęśliwi. Niestety, od jakiegoś czasu nie czułaś się najlepiej.

Pewnej nocy, kiedy po raz kolejny zerwałaś się z łóżka, żeby pobiec do łazienki, twój chłopak się zaniepokoił.

- [T.I.], dzwonię po pogotowie. Już kolejny raz lecisz w nocy do toalety!
- Nie, nie. Nie dzwoń. Pójdę jutro do lekarza.
- Dobrze.
***
Nie wierzyłaś własnym uszom. Byłaś w ciąży! Ale... Nie robiłaś jeszcze tego z Niallem... Och! Nie z Niallem. Oj, nie. Ale za to z Zaynem! I co teraz? Byłaś załamana. Co na to powie Niall? I co na to powie Zayn? I co na to powie to biedne dziecko?!

***
Siedzieliście z Niallem na łóżku. Nic nie mówiliście. Nie wiedzieliście, co powiedzieć. Sytuacja była napięta.
- Kochanie, [T.I.], chcesz mieć to dziecko? Wiesz, zawsze możesz je usunąć.
- Nie zrobiłabym tego.
- Tak myślałem. Wychowamy je.
- A co z Zaynem?
- Jeśli cię ne kocha, to raczej nie pokocha też dziecka.
- No tak. A ty?
- Ja będę je kochać. Jak ciebie.
Przytuliłaś się do niego.
***
Nikogo z chłopaków nie dziwił twój odstający brzuch. Zayna też nie. Postanowiliście mu nic nie mówić. Czułaś się jednak dziwnie, przechodząc obok niego i wiedząc to wszystko...

Niedawno do waszego domu wprowadziła się Ellen. Polubiłaś ją. Była twoją przyjaciółką. Była miła, uprzejma, szczera, czuła, troszkę uległa, spokojna i śliczna. Miała długie falowane ciemne włosy, zielone oczy i drobną sylwetkę.

Jakiś czas temu poszłyście razem na zakupy dla twojej córeczki. Tak, to dziewczynka. Wciąż zastanawiałaś się nad imieniem dla niej.
- Może Ilsa? - zaproponowała Ell.
- Niezbyt...

Kupiłyście kilka śpioszków. Trzy różowe (w tym dwa w króliczki), żółty z pieskiem i niebieski w kwiatki. Do tego kilka par skarpetek, pieluszki, polarek w serduszka, kilka par skarperek, trochę kosmetyków i prześliczną czapeczkę z uszkami królika.
***
W domu zrobiliście burzę mózgów na imię dla dziewczynki.
- Gemma - powiedział Harry.
- Alice, albo Julie - zaproponował Liam - O! Albo Alexandra!
- Tom! - zawołał Louis.
- Lou, to dziewczynka! - zawołałaś ze śmiechem
- Aaa. No to Taylor.
- Absolutnie nie! - powiedziała Ell - Może Maybelle?
- Kylie - powiedział Niall
- Może Darcy? - zaproponowałaś
- Albo Leilie - cicho powiedział Zayn.
Spojrzałaś na niego.
- Leilie.
***
Stałaś nad łóżeczkiem, w którym spała Leilie. Jaka ona słodka! Była bardzo podobna do ciebie, ledwo było widać, że jest dzieckiem Zayna.

Odwiedzili cię już wszyscy oprócz Ellen i Zayna. Coś im wypadło. Właśnie dziś mieli przyjść. Ktoś zapukał do drzwi. To oni. Ell cię przytuliła, a Zayn podał ci kwiaty i ciastka... A potem spojrzał na Leilie.
- [T.I.], czyje to jest dziecko?!
 __________________________________________________________________________________
I jak wam się podoba? Mam nadzieję, że tak. I jak myślicie, co będzie dalej? Jeszcze jeden odcinek i kociec :) Ale mam już plan na następnego imagina.

Agata.